środa, 17 lutego 2010

How come it's got so cold ?

Dwa miesiące od operacji wkrótce miną. Czy coś jeszcze się zmieniło poza poprzednio wspomnianymi rzeczami ? Włosy, ulegające przerzedzeniu po każdym myciu jeszcze przed operacją. Były jakieś takie niestabilne, słabe. Teraz nabrały mocy. Nie mam wiedzy, która pozwoliłaby mi stwierdzić, dlaczego tak jest. Ważne, że kolejne rzeczy ulegają poprawie. Jest też jednak coś niepokojącego, a mianowicie ból pleców i pewnego rodzaju sztywność momentami. Muszę przyznać, że raczej nie stosuję się do zalecenia 6 miesięcy oszczędnego życia. Może to przez fakt, że cały poprzedni tydzień biegałem po pokoju z gitarą, nielekką. Może moja praca, gdzie siedzę w tej samej pozycji praktycznie przez 8 godzin. Powinienem wrzucić na luz. Zakrzepica okazała się mieć większy wpływ na funkcjonowanie części organizmu niż myślałem. Obserwując i analizując to, co się ze mną dzieje, dochodzę do wniosku, że sporo we mnie działa na zasadzie "obejścia". Jak krew w nodze nie może polecieć żyłą główną, poleci jakąś pomniejszą, stopniowo przystosowując ją do takiego funkcjonowania. Nie wspominam już o J-pouchu, który ma zastąpić jelito grube. Zaiste, człowiek jest bardzo elastyczną istotą. 


Wampiry rodzą się poprzez śmierć. Najpierw jest ból śmierci. Nieznośny, wychodzący poza skalę, ból wywoływany obumieraniem organizmu. Kiedy śmierć staje się faktem, przychodzi czas na wielkie przebudzenie. Istoty te nie są już tym, kim kiedyś były. Teraz są czymś. Pierwsze co robią, to szukają ofiary, na której będą mogły żerować. Typowe jest to dla nowicjuszy, że nie potrafią pohamować swoich instynktów. Często zostają zgaszone. Ludzie, których znali tak długo, odwracają się od tych istot, odrzucają je, nie idą na współpracę. taki to już ich żywot. W miejsce fizycznej ułomności człowieczeństwa w postaci chorób, podatności na uszkodzenia ciała, pojawia się wieczne obarczenie duszy ciężarem nieśmiertelności. 


Uległem takiemu przebudzeniu. Doskonale to pamiętam, co jest dziwne dla mnie, przecież miałem zaaplikowane masakryczne wręcz ilości środków przeciwbólowych i dopiero co wybudzałem się z narkozy. Jednak powrót nie był łatwy. Pierwszy raz tak mocno i bezpośrednio wszedłem w kontakt ze śmiercią i bezsilnością. Akurat trafiłem w moment, w którym śmierć upomniała się o pacjentkę obok mnie. Nieświadom sytuacji, z początku mamrotałem o lekach. tak, dwa lata przyjmowania mniej więcej takich samych leków o stałej porze wchodzi w tak mocny nawyk. To była chyba córka tej kobiety, wychyliła się, żeby sprawdzić, co się dzieje, kiedy zacząłem jęczeć o pielęgniarkę. Usnąłem jednak. Potem pamiętam przebłyski, m.in. docenta Szczepkowskiego, ordynatora oddziału, który przeprowadził operację. Przyszedł pokazać mi na swoim telefonie zdjęcie mojego jelita grubego, rozciętego odcinka, gdzie widoczny był guz (nadal mam wynik badania histopatologicznego z tym zdjęciem) - dałem mu radę tylko zdawkowo podziękować. Byli jeszcze rodzice, ale kontakt był wyjątkowo ciężki do nawiązania. Aż w końcu przyszedł czas na ostanie przed nocą przebudzenie. Zastałem mały chaos, ludzie płakali, ludzie się pocieszali, ludzie chodzili szybkim krokiem. Jednak, co najważniejsze, poczułem ją. Śmierć była mi blisko w tamtej chwili - dosłownie i w przenośni. Doznałem spustoszenia, jakiego dokonała w rodzinie ofiary, jak i chłodu, który bił z ciała martwej kobiety. Teraz mogłem się jej przyjrzeć, gdyż parawan zniknął. Moje myśli wpadły w zamęt, jednak pamiętam, że zrobiło mi się smutno. Wtedy umarła we mnie duża część mojej niewinności. Wypłynąłem poza horyzont życia codziennego. 


Trwam na rozdrożu obecnie. Niestety, w pracy wychodzi na jaw mój charakter. Nie lubię, jak ktoś mną zarządza, rozkazuje mi. Praca jest lekka, nie powiem relaksujące, bo to nieodpowiednie określenie. Jednak z każdym kolejnym dniem stwierdzam, że nie jest to zajęcie dla mnie. Zaczynam przekonywać się, że ja naprawdę nadaję się do rozpoczęcia czegoś, co będzie moim własnym projektem, co będzie służyć innym, a jednocześnie sprawiać mi przyjemność i będzie w stanie przynieść mi dochód. Bo ile można wstawać o 5.30 ? Życie towarzyskie cierpi na tym jednak. Już i tak ucierpiało przez sam fakt, że nie jestem na studiach dziennych, jak planowałem. Żałuję bardzo, że tak się stało. Kontakt codzienny z uczelnią, innymi studentami, teraz by mi to pomogło. Na pewno byłoby to lepsze od siedzenia pół dnia przed komputerem z kilkoma osobami w zimnym biurze. 


Obserwacja i chęć bliższego poznania społeczeństwa, w jakim się funkcjonuje, prowadzi to obnażenia jego ułomności. Żyjemy w bardzo egoistycznym społeczeństwie. Szczególnie widać to w Warszawie, będącej miastem z największym miksem społecznym. Ludzie przyjeżdżają z całej Polski za pracą, pieniędzmi, a przy tym ciągle narzekają na nas, warszawiaków. Zaburza to spójność naszym mieście. Chciałbym, żeby powróciła solidarność, nie ten ruch społeczny, którego symbole są opluwane, a symbol niesłusznie wykorzystywany do walki politycznej. Chodzi mi o prawdziwą solidarność ludzi, wspólne dążenie do celów, chęć poświęcenia nawet dla większego dobra. Po '89 roku ludziom odbiło. Relacje między ludźmi zostały rozmienione na drobne, każdy poszedł w swoją stronę, nie patrząc za siebie. Jak skutecznie działać na polu tak niezgodnego narodu ?


PS. Nie pisałem zgodnie z założeniem, raz na tydzień, bo za dużo się działo. Jednak mam prośbę: jeżeli przeczytałeś/aś, zostaw jakikolwiek komentarz ;) Piosenką ostatniego czasu jest...


Metallica - The Unforgiven II


Lay beside me, tell me what they've done
Speak the words I wanna hear, to make my demons run
The door is locked now, but it's opened if you're true
If you can understand the me, then I can understand the you

Lay beside me, under wicked sky
Black of day, dark of night, we share this pair of lives
The door cracks open, but there's no sun shining through
Black heart scarring darker still, but there's no sun shining through
No, there's no sun shining through
No, there's no sun shining

[Chorus]
What I've felt, what I've known
Turn the pages, just turn to stone
Behind the door, should I open it for you?

Yeah
What I've felt, what I've known
Sick and tired, I stand alone
Could you be there, 'cause I'm the one who waits for you
Or are you unforgiven too?

Come lay beside me, this won't hurt I swear
She loves me not, she loves me still, but she'll never love again
She lay beside me, but she'll be there when I'm gone
Black heart scarring darker still, yes she'll be there when I'm gone
Yes she'll be there when I'm gone
Dead sure she'll be there

[Chorus]
What I've felt, what I've known
Turn the pages, turn to stone
Behind the door, should I open it for you?

What I've felt, what I've known
Sick and tired, I stand alone
Could you be there, cause I'm the one who waits for you
Or are you unforgiven too?

[Solo]

Lay beside me, tell me what I've done
The door is closed, so are your eyes
But now I see the sun, now I see the sun
Yes, now I see it

[Chorus]
What I've felt, what I've known
Turn the pages, just turn to stone
Behind the door, should I open it for you

What I've felt, what I've known
So sick and tired, I stand alone
Could you be there, cause I'm the one who waits
The one who waits for you


Oh, what I've felt, what I've known
Turn the pages, just turn to stone
Behind the door, should I open it for you

Oh, what I've felt
Oh, what I've known

I take this key (never free)
And I bury it (never me) in you
Because you're unforgiven too!

Never free
Never me
Because you're unforgiven too..
Oo-Oh-Oo

2 komentarze:

  1. byłem, przeczytałem, przemyślałem, zostawiam ślad.

    OdpowiedzUsuń
  2. Warszawa w skali nawet Polski jest wsią pod względem mentalnym. Nie warszawiacy od pokoleń - ale nowomiejscy, wsiury, itp, ludzie przybyli tu po drugiej wojnie światowej. Ich jest jednak więcej. Tobie jako warszawiakowi może być ciężko to zrozumieć, ale ludzie spoza czują się traktowani niesprawiedliwie (rozbiórki miast by odbudować wawę, wywyższanie się warszawiaków, dysproporcja w dystrybuowaniu państwowymi pieniędzmi).

    Polska mentalność od początku taka była - jednoczymy się TYLKO do jakiegoś wzniosłego, wspólnego celu, ale nie przeszkadza to wbijać sobie szpil. Potem jesteśmy niezależni - ja, ja, ja, moje bliskie otoczenie. Przecież wszystkim nie pomogę.

    Co do Twojej pracy i własnego projektu - doskonale Cię rozumiem, ale w chwili obecnej nie masz żadnego doświadczenia i działając zupełnie sam masz małe szanse zrealizować swój projekt. Biurokracja, konkurencja, w ogóle sam fakt zyskowności danej inwestycji zawsze stoją na przeszkodzie, a na początku ciężko sobie z nimi poradzić. Dlatego praca, szczególnie na stanowisku dającym Ci możliwość potrenowania na nie swojej kasie, jest dobrym rozwiązaniem na początek :)

    OdpowiedzUsuń